Forum POCZEKALNIA Strona Główna POCZEKALNIA
Klub Literacki SAiPKO
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oh, Serpentus

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POCZEKALNIA Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Moderator



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Otwock

PostWysłany: Śro 21:20, 24 Mar 2010    Temat postu: Oh, Serpentus

Od pewnego czasu mam kłopoty ze snem. Budzę się w nocy, coś się dzieje w mojej głowie. Słyszę szuranie, dziwne chrzęsty i stuki. Jakby ktoś przestawiał meble i robił generalne porządki. Nie mogę pozbierać myśli. Początek zdania szuka bezskutecznie swego końca, a gdy już go znajdzie, znika. O co chodzi? Skulona w pozycji embrionalnej patrzę w okno, wypatrując świtu, wszak „mądrzejszy jest od wieczora” – tak mówią baśnie. W końcu łapię oddech i generuję w miarę sensowne postanowienie – „Muszę iść do lekarza”.

- Nie mogę spać, pani doktor…
- Tak? A dlaczego?
O rany, gdybym wiedziała, nie byłoby mnie tutaj – myślę.
- No… nie wiem. Nie mogę i już.
- Proszę pani, w tym wieku to się zdarza każdemu.
Jasne! W tym wieku! Tak najłatwiej, zrzucić odpowiedzialność na mój wiek. Ktoś się mnie pytał, czy chciałam się zestarzeć? Głupia lekarka! Już jej nie lubię.
Z trudem przełamując narastającą niechęć, opisuję swoje nocne zmagania.
- A nie próbowała pani herbatki ziołowej?
- Próbowałam. Piję melisę. Nie pomaga.
W środku robię się coraz bardziej kolczasta, ona chyba to czuje, ale patrzy na mnie beznamiętnie. W końcu sięga po długopis i receptariusz.
- Przepiszę pani…
Tu rzuca jakąś skomplikowaną nazwę lekarstwa, która nic mi nie mówi.
- Gdyby to nie zadziałało, proszę się do mnie zgłosić za jakiś czas.
- Dziękuję. Tak. Zgłoszę się.

Jestem taka monosylabiczna, bo nie lubię wizyt u lekarzy. Kontakt z medycyną i medykami narusza mój ukryty wymiar. Ale ominąć doktora nie sposób, bo dopadają mnie ciągle jakieś choroby. Najdziwniejsze jest to, że wystarczy, bym usłyszała z czyichś ust, lub przeczytała gdzieś ładnie brzmiącą nazwę jednostki chorobowej i już ją mam. Stałam się w ten sposób posiadaczką całego wachlarza schorzeń.

Jakoś z tym żyłam do tej pory. Teraz ta bezsenność… Tracę nerwy.
Ktoś pewnie nie śpi, podobnie jak ja. Ale czy to dla mnie i mojego samopoczucia ma jakieś znaczenie? Żadne.
Coś naprawdę dzieje się w mojej głowie. Męczę się okropnie. Każdy dzień po nieprzespanej nocy z góry mogę spisać na straty. A przecież miało być – „Nulla dies sine linea”.

Zaczęłam się zastanawiać, czy nie usłyszałam ostatnio jakieś nie znanej mi dotąd nazwy medycznej. Czy zgodnie z moją tajemniczą skłonnością nie przyplątało mi się coś nowego. Chyba jednak nie… Rzadko teraz z kimś rozmawiam. Czytałam coś? Może… Ostatnio głównie przesiaduję przed komputerem. Przeglądam strony w necie, głównie literackie. Czyham na ciekawe teksty. Sama niestety piszę coraz mniej.

Prawda! Coś jednak ostatnio zwróciło moją uwagę. Ale… to chyba niemożliwe.
Całkiem przypadkowo, na jednej z internetowych stron rzuciła mi się w oczy łacińska nazwa – Serpentus Cerebri. Urzekła mnie swoją melodią.
- Jak to będzie po polsku? – zastanowiłam się.
Ktoś jakby mi podszepnął – To Wkręcioch Mózgojad.
No nie! Wkręcioch Mózgojad?! To chyba żart?!
Nie lubię robactwa w żadnej postaci. Budzi we mnie obrzydzenie, wywołuje nieprzyjemne mrowienie na plecach. A wkręcioch mózgojad, to naprawdę ohyda!
Długo walczyłam z własną wyobraźnią, która podsuwała mi coraz bardziej przerażające obrazy. Nie wierzyłam, że coś takiego może istnieć.
A jeśli…?
A jeśli ten wkręcioch mózgojad zagnieździł się w mojej głowie?
Nie! Nie chcę! To nie może być prawda.
Z drugiej strony… to by mogło tłumaczyć te chrzęsty i szurania.

Wyobraziłam sobie, jak coś małego włochatego, a jednocześnie śliskiego, łazi po moim mózgu. Niczym gąsienica jedwabnika przesuwa się z miejsca na miejsce i pracowicie wyjada zwoje, warstwa po warstwie. Celem ataku padają kolejne obszary substancji szarej, ośrodki mowy, wzroku, słuchu… Znikają moje wspaniałe twórcze projekty, zamysły nowych wierszy, opowiadań i powieści… Wkrótce nie będzie już nic. Nie będzie nawet mnie samej.

Boję się nocy.
Resztką świadomości rozpaczliwie szukam ratunku.
Jak się tam dostał? Do mojej głowy. Pewnie przez ucho. Ostatnio mnie bolało.
Olśnienie! Skoro coś gdzieś się dostało, to może się też wydostać!
Może ten Serpentus Cerebri wszedł sobie do mnie przypadkiem, a teraz nie może trafić do wyjścia?
Muszę mu w tym pomóc. Pozbędę się go.
Rozejrzałam się wokół. Nożyczki… Pilnik do paznokci… Ee, nie, to na nic.
Wiem. Gruszka do lewatywy. Może uda się go wyssać.

Nie pomogło. Ani przez lewe, ani przez prawe ucho Wkręcioch wyjść nie chciał. Zobaczyłabym go, bo patrzyłam w lusterko powiększające. Nic.
Chwila ciszy i nagle, w mojej głowie, znowu zaczęły się głośne stuki i szmery.
- Oho, pomyślałam – spał, a teraz się obudził!
Gorączkowo szukałam dalej sposobu na wywabienie go z wnętrza mojego mózgu. Pogadać z nim? Skoro rozmawia się z roślinami i one lepiej rosną, to i Wkręcioch Mózgojad może zechce posłuchać.
Nie pamiętałam już, że ma obrzydliwy wygląd i zjada mnie od środka. Zastanawiałam się tylko, jak go namówić, żeby wyszedł.
Nie powiem przecież – „Serpentus! Do tablicy!”. Uczniowie też nie zawsze mnie słuchali.
Przyszły mi na myśl małe żółciutkie kurczątka. Jak zwoływała je kwoka? Ba, ale ja przecież nie jestem kwoką. Zawołam tylko – Cip cip cip…
Nic z tego. Wkręcioch nie jest kurczakiem. Nie tak się woła na Mózgojady.
Taś taś taś… Też nie. To przecież na kaczka.

W głowie miałam coraz większy harmider.
W tym zamęcie olśniła mnie nowa myśl. Wiem! On tam pewnie, jak sobie pojadł, to trochę urósł i nie może przecisnąć się przez trąbkę Eustachiusza (czy jakieś tam inne wyjście), choćby i chciał. Co robić? Jak go uratować? To przecież mój Serpentus Cerebri!

Zeszłam do piwnicy. W rzeczach męża, który jakiś czas temu temu wyszedł po papierosy i dotąd nie wrócił, znalazłam wiertarkę udarową. O! To będzie dobre. Uratuję cię, mój ty Robaczku!

Wróciłam do mieszkania i włączyłam urządzenie do sieci. Usiadłam przed lustrem. Przystawiłam wiertło do skroni…


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Moderator



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Otwock

PostWysłany: Śro 21:22, 24 Mar 2010    Temat postu:

Nie przejmijcie się za bardzo. To humoreska. A narratorka do tej pory jakoś żyje.
Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Małgorzata K-N




Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:55, 30 Mar 2010    Temat postu:

Mario,
jak wiedzę wesoło na wiosnę... Tylko te koszmarne pomysły na pozbycie się intruza trochę mnie przerażają...

Mam nadzieję, że Autorce się udało go jednak wykurzyć i wkrótce przybędzie nam nowe opowiadanie:)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wanda Szczypiorska




Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:03, 09 Kwi 2010    Temat postu:

Tyle razy czytałam i nic nie napisałam? Ale ze mnie gapa. Chyba dlatego, że ja mam też takiego wkreciocha, a raczej walenia i przestraszyłam się troche sposobu, dzięki któremu można się go pozbyć. W opowiadaniu jest doskonałe połaczenie samego życia z samą wyobraźnią. Stosunek do medycyny mam podobny. A całość opowiedziana tak lekko...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 10:49, 13 Lut 2012    Temat postu:

NOC
zmeczona
nagrzana
opalenizna dnia
Noc różnie odbierana. Jako wybawienie, jako męka, jako odpoczynek. Gdy nie można spać - rózne myśli przychodzą do głowy i dobre i zle. Gdy śpimy - śnimy czasem kolrowe sny, czy innym razem horrory. henryk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 20:50, 17 Mar 2012    Temat postu:

A kto lubi chodzić do lekarza? Z samochodem jeżdzimy na przegląd przynajmniej raz w roku, a zsoba kiedy chodzimy? ja też przez trzy lata bylem zdrowy / tam mniemałem/ gdy poszedłem do lekarza - badania takie, badania takie, parę chorob. I po co chodzić do lekarza? By sie dowiedziedzieć że " hodujemy" jakies jednostki chorobowe?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POCZEKALNIA Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin